Magdalena Malcherek - lektorka języka angielskiego w E&E
Nauka przez zabawę w przypadku grup dziecięcych to w mojej opinii najlepszy sposób na przyswajanie języka obcego. Jedną z głównych zalet jest to, że dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, że się uczą.
W Polskich szkołach dzieci od najmłodszych lat przyzwyczajane są do systemu podręczników, zeszytów ćwiczeń, typowych sprawdzianów itp. Oczywiście nie kwestionuję tej metody, jest potrzebna w procesie "asymilacji" w warunkach szkolnych, jednak powoduje ona swego rodzaju zniechęcenie najmłodszych uczniów. W przypadku zajęć dodatkowych, dzieci przychodzą z nastawieniem, że to kolejna lekcja, gdzie będą musiały siedzieć w ławkach, przepisywać zdania z tablicy i odpowiadać na pytania nauczyciela. O ile w szkole publicznej, z powodu przepełnionych klas, oraz mocno ograniczonego czasu na realizowanie materiału trudno pozwolić sobie na zamienianie typowych lekcji w "bardziej przyjazne dzieciom", o tyle w szkoła językowa ma ogromna przewagę, głównie z powodu małych grup. Mając w sali 4-5 osób, lektor jest w stanie zapanować nad każdym, oraz poświęcić wystarczająco dużo uwagi wszystkim kursantom.
Jedną z głównych zalet jest to, że dzieci nie zdają sobie sprawy z tego, że się uczą. Bardzo często podczas zabaw wychodzimy z ławek, siadamy na dywanie, albo przesuwamy stoły, wyciągamy krzesełka na środek sali/ lub układamy je w kółko. W ten sposób dzieci nie mają poczucia, że przyszły ze szkoły, do kolejnej szkoły, gdzie muszą siedzieć w ławkach, niemal na baczność i słuchać nauczyciela. To, że siedzimy w kółku, powoduje, że stajemy się niejako równi sobie. Lektor nadal jest ważną osobą, bo prowadzi lekcje, płynnie przechodzi od jednego zagadnienia/tematu do kolejnego, innymi słowy organizuje lekcję, ale odbywa się to naturalnie. Dzieci nie mają wrażenia, że to ktoś coś im każe. Wszyscy dobrze się widzą i słyszą (nauczyciela również), każdy może wybrać sobie miejsce, które mu się podoba, co daje wrażenie większej autonomii. Mimo wszystko kontrolowanej, czego dzieci "nie widzą", oraz nie odczuwają. Nauczyciel monitoruje to co dzieje się w klasie, ale odbywa się to w sposób "bezbolesny". Dzieci nawet nie zauważają, że lektor realizuje misternie przygotowany przez siebie wcześniej konspekt lekcji, ponieważ nie używa stwierdzeń typu "proszę otworzyć książki na stronie 8", czy "przepisujemy z tablicy zdania". Zamiast tego przerobiony materiał "pokazujemy sobie", "dotykamy" go. Nie powtarzamy słówek po 10 razy siedząc w ławkach, tylko skacząc, klaszcząc itp. Rysujemy, słuchamy piosenek i śpiewamy piosenki, wycinamy, opowiadamy sobie bajki, kleimy, tańczymy, robimy wszystko co na co dzień nie kojarzy się z typową nauką. Wszystko co inne, kolorowe, nowe, zachęca dzieci do działania, powoduje, że pracują z większym zapałem. To z kolei przyspiesza proces zapamiętywania.
Każdy z nas, niezależnie od wieku, chętniej oraz szybciej uczy się rzeczy, które go interesują, lub są fajne, nietypowe. Młodzież czy dorośli potrafią jednak wyznaczyć sobie pewne priorytety, zdają sobie sprawę z tego, że czasem, nawet jeśli jakiś temat nie należy do najciekawszych, trzeba go przyswoić, bo to pozwoli osiągnąć założone cele. Na dzieci taka motywacja nie działa. Robimy zatem to co lubią, jednocześnie je ucząc.
Nauka przez zabawę nie wywołuje stresu, dzieci nie martwią się tym, że nie zapamiętały czegoś co mówi/tłumaczył im nauczyciel, bo zwyczajnie nie są do końca świadome tego, że czegoś się od nich wymaga. Musimy pamiętać, że dzieci przychodzą do szkoły językowej także po to, żeby wyrwać się z domu, sprzed komputerów, oderwać na chwilę od ogromnych ilości zadań domowych zadawanych im w szkołach publicznych, a także po to, żeby spotkać się ze swoimi kolegami i koleżankami. Musimy uwzględnić także to i dać im taką możliwość. Tym bardziej należy pamiętać, że ruch dla dzieci uczęszczających do szkoły podstawowej jest niezwykle ważny. (Wystarczy przejść koło jakiejkolwiek szkoły podczas przerwy). Co robią dzieci? Biegają. Rzucają do siebie piłkę, grają w klasy, berka. Zresztą, któż z nas siedząc po kilka godzin w pracy, nie ma ochoty na rozprostowanie nóg, czy pójście na spacer. Przemnóżmy więc tą chęć razy pięć w przypadku żywiołowego ośmio-, czy dziesięciolatka. Skazanie go na 45 minutowe, czy godzinne siedzenie w jednym miejscu, spowoduje skrajne znudzenie i wyczerpanie. Podczas zabaw czas szybciej mija, dzieci nie mają poczucia, że spędziły na dodatkowym angielskim godzinę, a jedynie chwilę (oczywiście jeśli lekcje została sprawnie przeprowadzona) i mogą wrócić do swoich domów, zajęć.
Dzieci w ostatnich latach, nawet te uczęszczające do 1-2, czy 3 klasy szkoły podstawowej są przez rodziców obciążane coraz większą ilością zajęć dodatkowych (basen, pianino, plastyka, kółko teatralne, angielski, niemiecki, judo, itp). To dobrze, bo pozwala się rozwijać, ale jednocześnie po 4, czy 5 godzinach w szkole, basenie i kółku recytatorskim, myśl o dodatkowym angielskim nie napawa zbytnim optymizmem. Natomiast myśl, że będziemy mogli spotkać się z kolegami, zrobić wspólnie plakat, pobawić się w sklep, zwiększą szanse na to, że nasi uczniowie nie będą nas przez godzinę bombardować stwierdzeniem (zapewne słusznym) "jestem zmęczona/y, nie mam ochoty się uczyć". Uczyć może nie, ale bawić zawsze. I to właśnie wykorzystujemy używając zabawy w pracy z dziećmi.