Danuta Sadownik
Nauczyciele różnych przedmiotów, obserwują wyraźnie, że uczniowie wielokrotnie mają ogromne braki w podstawowych obszarach wiedzy, mimo iż bardzo im zależy na dobrych ocenach i sporo się uczą, nie potrafią przyswoić i utrwalić sobie nowych wiadomości.
Dotyczy to szczególnie przedmiotów, w których obowiązuje ciągłość materiału (np. matematyka). Nieco łatwiej jest tam, gdzie można zdobywać oceny z wybranego obszaru czy epoki, ale z drugiej strony pojawia się problem wyrywkowego traktowania przedmiotu na zasadzie „zakuć -zdać -zapomnieć".
Licealista dziś, jest potencjalnym absolwentem uczelni wyższej w przyszłości, a więc człowiekiem, który przez całe swe życie zawodowe będzie zmuszony do pracy intelektualnej, korzystania z posiadanych zasobów i rozbudowywania swej wiedzy, umiejętności i zdolności o nowe obszary wraz ze zmianą stanowiska czy charakteru pracy. Do szkoły średniej przychodzi już jednak bardzo często ze złymi nawykami. Najlepszym okresem na uczenie się technik przyswajania wiedzy oraz organizacji własnego czasu jest etap przedszkolny
i wczesnoszkolny gdzie u dziecka powstają schematy zachowań owocujące w całym jego życiu. Musimy zdawać sobie sprawę z faktu, iż nie wszystkie schematy są pożądane.
Dzieci wielokrotnie uczą się w sposób niewłaściwy dla własnego typu przyswajania wiedzy. Jak wiemy dziś naukowcy wyróżniają 3 podstawowe typy kanałów edukacyjnych człowieka - wzrokowy, słuchowy i kinestetyczny (niektórzy dodają jeszcze dotykowy). Jeden z nich najczęściej bywa dominujący i nim najchętniej posługujemy się przyswajając
i prezentując wiedzę. Cóż zrobić jeśli nasi rodzice i nauczyciel preferują inny, którego będą najczęściej używali, automatycznie nakłaniając lub zmuszając dziecko do korzystania tylko
z akceptowanego przez siebie. Np. „nauczyciel - słuchowiec" będzie uczniowi tłumaczył słownie i oczekiwał pełnych odpowiedzi od dziecka, ponieważ on sam tak właśnie by się zachował, ponieważ jego wiodącym kanałem przyswajania i przekazywania wiedzy jest: „słyszę - mówię". Natomiast dziecko, które jest wzrokowcem chętniej skupi się na czytaniu
i pisaniu, ponieważ jego kanał to: „oglądam -rysuję - notuję - czytam". Jeszcze inne zechce pokazać, a wcześniej dotknąć lub przeżyć zjawisko, które ma utrwalić w pamięci, ponieważ jego kanałem edukacyjnym jest „czuję - dotykam - smakuję - przeżywam".
Kochający rodzice przygotują dziecku osobny pokój z eleganckim biurkiem, przy którym uczeń nigdy nie usiądzie, bo zechce odrabiać lekcje na podłodze, albo w kuchni podczas posiłku, ponieważ w takich warunkach przyswaja najlepiej wiedzę. Nauczyciel w szkole tłumaczy chemię rysując wzory, a nie demonstruje procesów chemicznych. Często bywamy zdziwieni, że dzieci mają takie „fantastyczne" warunki do nauki a „nie potrafią" z nich skorzystać.
Innym elementem warunkującym uczenie się jest płeć. Szkoła polska (szczególnie podstawowa) jest wyraźnie sfeminizowana, zaś wśród uczniów jest mniej więcej 50% dziewcząt i 50% chłopców. Kobiety automatycznie używają stylu charakterystycznego dla własnej płci (werbalny, liniowy) i stąd dziewczynki są bardziej zainteresowane lekcją niż chłopcy, którzy w tym czasie nie tylko nie potrafią się skupić ale i przeszkadzają innym, są uspokajani i traktowani jako mniej inteligentni. Do tej „naklejki" zaczynają się powoli przyzwyczajać i wiedzą, że nie ma po co się uczyć, skoro oni i tak są głupsi. Chłopcy natomiast częściej akceptują wiedzę podawaną im w sposób przestrzenny i aktywizujący.
Dodać musimy jeszcze rodzaje inteligencji, których jak wiemy mamy spory wachlarz dzięki badaniom D. Golemana (matematyczno-logiczna, wizualno-przestrzenna, językowa, ruchowa, przyrodnicza, społeczna - interpersonalna i intrapersonalna, muzyczna). Uczeń, który nie posiada inteligencji np. językowej będzie miał problemy zarówno z językiem ojczystym jak i obcymi, których w szkole polskiej obowiązkowo uczy się od szkoły podstawowej, zaś modne jest wśród wielu rodziców, że nawet od przedszkola.
Nie bylibyśmy w pełni gotowi do poznania dziecka, gdybyśmy nie zdawali sobie sprawy z wielu dysfunkcji typu dysgrafia, dysleksja, dyskalkulia, które nie są kalectwem, jak powszechnie się uważa, ale wymagają innego sposobu podawania i przetwarzania wiedzy. Należy również wspomnieć o osobach z dominacją prawej lub lewej półkuli bądź z zachwianą lateralizacją. W tym gronie również znajdują się leworęczni.
Już w czasach Hipokratesa ustalono, że człowiek ma prawo żyć własnym rytmem, czyli mieć właściwy dla siebie temperament. Tradycyjnie nazwano poszczególne grupy: choleryk, melancholik, flegmatyk i sangwinik. Dziś wielu naukowców próbuje tworzyć własne klasyfikacje, ale hipokratesowska jest najklarowniejsza dzięki swej prostocie.
To tylko nieliczne z czynników, którym należy się przyjrzeć i zgłębić aby być dobrze przygotowanym do pracy z uczniem, albo patrząc z drugiej strony, aby wiedzieć jak się uczyć samemu. Nie możemy bowiem zapominać o czynnikach społecznych (kulturowych, finansowych, relacjach rodzinnych i rówieśniczych), biologicznych (zimowa ciemność, burza hormonów, stopień inteligencji) czy też aktywności własnej stymulowanej (bądź nie) procesem motywacyjnym.
W wielu amerykańskich szkołach uczeń, który rozpoczyna naukę przechodzi testy wielorakiej inteligencji, zainteresowań i możliwości twórczych, po czym przydzielany jest do klasy o właściwej dla siebie ścieżce rozwoju. Badania wskazują, że ta metoda jest słuszna, ze względu na znaczne grono świetnych profesjonalistów kształconych w wybranym kierunku. W Polsce wciąż jeszcze przydział do szkół i klas odbywa się w większości przypadków na zasadzie rejonizacji, albo realizacji ambicji (często zbyt wysokich) rodziców.
Niewiele jest szkół profesjonalnie prowadzących nabór do klas o właściwym dla dziecka nachyleniu. Czynione są jednak pierwsze kroki, jak zwykle na początek jeszcze nieco chaotycznie i przypadkowo, w zależności od zaangażowania poszczególnych nauczycieli czy dyrektorów szkół.
Polecam następujące pozycje książkowe: